Jagiellonia Białystok do piątkowego meczu ze Stalą Mielec podchodziła bez trzech kluczowych dla siebie piłkarzy w wyjściowym składzie. Rywale z kolei przyjeżdżali do Białegostoku podbudowani efektowną wygraną nad Legią w zeszły weekend. Efekt? 4:0 dla gospodarzy, którzy i tak pokazali swoją siłę oraz to, że są w stanie radzić sobie nawet w tak trudnych okolicznościach. Jagiellonia u siebie wciąż jest perfekcyjna, a w nagrodę przynajmniej do niedzieli została liderem ekstraklasy.
W normalnych okolicznościach Jagiellonia Białystok w piątkowy wieczór byłaby zdecydowanym faworytem meczu u siebie ze Stalą Mielec. Ale tym razem sensacyjny wicelider ekstraklasy przystępował do rywalizacji bez trzech bardzo ważnych dla siebie ogniw w podstawowym składzie - zawieszony za żółte kartki był Taras Romanczuk, a wracający po kontuzji Jesus Imaz oraz Afimico Pululu nie byli w stanie zagrać od pierwszej minuty i na boisku pojawili się dopiero po przerwie.
Stal z kolei jeszcze niedawno notowała serię czterech porażek z rzędu w lidze. Mają w perspektywie wyjazdy na Łazienkowską do Legii Warszawa i do Białegostoku na mecz z Jagiellonią, wyglądało to bardzo nieciekawie. Tymczasem mielczanie w niedzielę w stolicy w efektownym stylu się przełamali, wygrywając 3:1. - Do tego momentu nie interesowała nas Jagiellonia, myśleliśmy tylko o wyjeździe na Legię, a nie całym dwumeczu. Jagiellonią zajmiemy się dopiero teraz - mówił w niedzielę po wygranej przy Łazienkowskiej trener Stali Kamil Kiereś.
Tyle że w piątek wieczorem w Białymstoku zobaczyliśmy już inną Stal, a być może po prostu tym razem to rywal pozwolił jej na zdecydowanie mniej. Jagiellonia, mimo gry z zawodnikiem rezerw Viniciusem Matheusem w na środku ataku, od pierwszych minut zaatakowała swojego przeciwnika. I szybko okazało się, że robi to bardzo skutecznie.
Ale od początku. Skoro nie było innych, to odpowiedzialność za zespół na własne barki wzięli Kristoffer Hansen i Dominik Marczuk. To właśnie ta dwójka, wspomagana niesamowitym w tym sezonie Bartłomiejem Wdowikiem, sprawiła, że już po 23 minutach Jagiellonia prowadziła 2:0. Najpierw znakomitą akcją zakończoną precyzyjnym strzałem zza pola karnego popisał się Hansen, który już zdołał już strzelić w ten sposób czwartego gola w sezonie. Jego zagranie z 19. minuty pozwoliło mu już przebić jego własny dorobek z Widzewa Łódź i ubiegłego sezonu.
W 23. minucie z kolei błysnął Marczuk, który swoją nieustępliwością wywalczył faul Leandro w polu karnym i jedenastkę dla Jagi, którą pewnie na bramkę zamienił Wdowik. Jagiellonia do przerwy już trzeciego gola nie strzeliła, ale była bliska samobójczego trafienia. Po kiksie Adriana Diegueza wielu sympatykom gospodarzy pewnie zamarły serca, ale koniec końców piłka minęła nieznacznie bramka Zlatana Alomerovicia.
Druga część spotkania to kolejne dobre informacje dla Jagiellonii - nie tylko bramki, ale też powroty do gry Jesusa Imaza i Afimico Pululu. Hiszpan nawet uświetnił swój powrót do gry po miesięcznej przerwie strzelonym golem - jego sytuacyjny strzał z kilkunastu metrów okazał się niezwykle precyzyjny i podwyższył w 79. minucie wynik na 3:0.
Łyżką dziegciu dla Jagiellonii w tym wszystkim była kontuzja Jarosława Kubickiego, który z ogromnym grymasem bólu opuszczał boisko.
Pięć minut później z kolei ósmego gola w tym sezonie strzelił Bartłomiej Wdowik. Gdy Stal cieszyła się z zamienienia przez Szymona Marciniaka rzutu karnego za faul na Tomaszu Kupiszu na rzut wolny z 17 metrów, Wdowik raz jeszcze potwierdził swoją kosmiczną formę przy stałych fragmentach gry, uderzając idealnie w okienko bramki Mateusza Kochalskiego na 4:0.
Gospodarze bawili się w najlepsze, skandując imię i nazwisko trenera Adriana Siemieńca, który zdołał wydostać zespół z kilkuletniej bryndzy po poprzednich szkoleniowcach, których przewinęło się w ostatnich latach bez liku. "Raz, dwa, trzy, cztery, mało!" - po chwili wybrzmiało na trybunach przy Słonecznej.
Ale i sędzia Szymon Marciniak uznał, że wystarczy. Nie doliczał nic i zakończył spotkanie. Jagiellonia Białystok z 29 punktami zdobytymi w 14 kolejkach objęła prowadzenie w ligowej tabeli, czekając na to, co zrobi jeszcze w tej kolejce Śląsk Wrocław, który podejmie najsłabszy ŁKS Łódź. Stal Mielec z kolei szybko została sprowadzona na ziemię, bo dorobku pięciu porażek w ostatnich sześciu meczach nie przykryje nawet wygrana przy Łazienkowskiej.
03-711 Warszawa
polskifutbol24@gmail.com
Podpowiedź:
Możesz usunąć tę informację włączając Plan Premium