W piątkowy wieczór 19 maja 2023 roku miałem okazję pojawić się jako reprezentant redakcji Kierunek Sport na jednym z najważniejszych spotkań rozgrywanych w 33. kolejce PKO BP Ekstraklasa, które miało potwornie wielki ciężar gatunkowy z uwagi na pozycje, które w tabeli zajmują oba zespoły. Mecz z tego powodu zapowiadał się niezwykle emocjonująco i każda z osób, która pojawiła się w ten wieczór na tętniącym życiem stadionie Korony Kielce – Suzuki Arenie nie mógł doczekać się pierwszego gwizdka w tym spotkaniu. Ten po długim wyczekiwaniu zniecierpliwionych sympatyków musiał wreszcie nadejść, a w raz z nim rozpoczęło się prawdziwe święto wśród osób dopingujących oba zespoły.

Lech Poznań, który już przed tym spotkaniem miał pewność, że zagra w przyszłym sezonie w kolejnej edycji eliminacji do europejskich pucharów przystąpił do pojedynku z Koroną Kielce walczącą do ostatnich kolejek o „życie” i utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej bardzo pewny siebie i z perfekcyjnie zarysowanymi założeniami na to spotkanie. Początek piątkowego meczu nie zwiastował w żaden sposób, że Lech Poznań po kilku minutach zintensyfikowanych ataków i próby natarcia na bramkę strzeżoną przez Filipa Bednarka przejmie za chwilę pełną inicjatywę i będzie w stanie osiągnąć znaczną dominację nad piłkarzami Korony. Ale omówmy sobie boiskowe wydarzenia zachowując pełną chronologię.

W pierwszych minutach spotkania próbę odważnej i bezpardonowej szarży podjął David „Nono” Gonzalez, który swoimi prowadzeniem piłki i zamiarem wejścia w najbliższą okolicę bramki Lecha chciał stworzyć zagrożenie z prawdziwego zdarzenia, natomiast Lubomir Satka i Filip Dagerstal byli tego dnia znakomicie dysponowani i nie pozwolili na zbyt wiele zawodnikowi Korony Kielce. Lech Poznań w tym momencie zdał sobie sprawę, że nie może zgodzić się na groźne próby przedarcia się w głąb pola karnego zawodników Lecha, dlatego po dobrym początku Korony, to zespół Kolejorza przejął inicjatywę w spotkaniu.

Korona miała w 10. minucie meczu jeden z nielicznych epizodów, w którym zagościła pod bramką Bednarka, ale strzał oddany przez aktywnego w tym dniu „Nono” został zablokowany i po rykoszecie od jednego z obrońców Lecha piłka opuściła plac gry i wyszła na rzut rożny. W 15. minucie spotkania bardzo groźny i mogący zaskoczyć nie do końca przygotowanego i nie do końca spodziewającego się strzału zza pola karnego Lubomira Satki. Bardzo mocny strzał został jednak skutecznie obroniony, ale siła strzału Słowaka przesądziła o tym, że Marcel Zapytowski musiał sparować piłkę, aby uniknąć wpadki i przepuścić piłkę do własnej bramki w przypadku próby przechwycenia piłki i starania się, aby złapać ją we własne ręce. Chwilę później okazję z bliskiej odległości do wyczekiwanego wyjścia na prowadzenie zmarnował Filip Marchwiński, który niecelnie uderzył piłkę głową, ale na przekroju całego spotkania, jak dowiecie się w dalszej części tekstu, zawodnik zasłuży na wielkie pochwały i otrzyma w moim notowaniu wyróżniających się zawodników bardzo wysoką notę, która została przyznana z całą pewnością bardzo sprawiedliwie.

W 23. minucie doszło do pewnego zdarzenia, które dla kibiców Lecha Poznań mogło wywołać pewne kontrowersje, a decyzja podjęła przez arbitra mogła wydawać się bardzo niesprawiedliwie podjętą i nie mającą odzwierciedlenia w rzeczywistości. Pedro Rebocho zagrał bardzo precyzyjną i długą piłkę, której adresatem był Kristoffer Velde, który w ostatnich tygodniach zapracował sobie na wielkie uznanie i podziw wśród kibiców Kolejorza, ponieważ osiągnął tak pożądaną regularność i bardzo dobrze się spisywał. Kristoffer Velde przyjął bardzo dobrze zagraną piłkę, przez chwilę poprowadził ją przed sobą zapewne próbując zyskać kolejne metry przestrzeni, aby za chwilę wpaść z wielkim impetem w pole karne i oddać zabójczo skuteczny strzał na bramkę Zapytowskiego. Do strzału nie mogło jednak dojść, ponieważ młody golkiper Korony postanowił wyjść z bramki przed pole karne i próbował powstrzymać nabierającego prędkości piłkarza Lecha. Z dalszej odległości mogło wydawać się, że Marcel Zapytowski popełnił błąd przy próbie interwencji, która w swoim pierwotnym założeniu miała być przeprowadzona z zachowaniem zasad gry, a golkiper miał wystrzec się przewinienia nadającego się na odgwizdanie faulu. Sędzia prowadzący piątkowe spotkanie w Kielcach podjął decyzję, aby nie podyktować przewinienia na zawodniku Lecha Poznań i uznał jednogłośnie, że w tym zdarzeniu nie można dopatrzyć się nieczystego zagrania, które mogłoby być podstawą do ukarania Marcela Zapytowskiego kartką o kolorze czerwonym. Lech Poznań po tym zdarzeniu, które wywołało pewne zamieszanie i pewną wątpliwość, czy aby na pewno zespołowi z Poznania nie należał się stały fragment gry za przewinienie, a w konsekwencji zmniejszenie liczby graczy w szeregach Korony, zaczął zyskiwać coraz większą przewagę na boisku i ich dominacja przyniosła wreszcie zdobycz w postaci gola. Jesper Karlstrom będąc bardzo blisko pola karnego zagrał bardzo dokładnie piłkę do Michała Skórasia, który był bardzo dobrze ustawiony w polu karnym wiedział, jak sobie poradzić z zagraną do niego piłką. Piłkarz, który nieuchwytnie wymsknął się spod kontroli Mariusa Briceag’ a i Miłosza Trojaka, który z wielkim prawdopodobieństwem byli desygnowani do nieprzerwanego pilnowania Michała Skórasia na boisku i nie spuszczania go nawet przez mały ułamek sekundy z oka, przy nieuważnym pokryciu zawodnika z Poznania i zostawieniu go niepilnowanym w polu karnym zagrał bardzo inteligentnie, ponieważ podał do wychodzącego na czystą pozycję Kristoffer Velde. Zawodnik pochodzący z Norwegii zachował się w tej sytuacji bardzo rozważnie i uderzył na długi słupek, w prawy róg bramki strzeżonej przez Marcela Zapytowskiego i swoim bardzo dobrze wymierzonym strzałem nie pozostawił mu żadnych szans i pokonał go po raz pierwszy w tym meczu.

Była 32. minuta , a po piłkarzach Lecha Poznań, mimo jednobramkowego prowadzenia nie było widać grama zmęczenia, tylko wciąż mieli wystarczające pokłady sił, aby sprowadzić rywala na deski, jak to mówi się w terminologii sportów walki i zadać mu kolejne ciosy, które przystemplują zdobycz punktową w najwyższym wymiarze i wyjdą na prowadzenie w toczonej korespondencyjnej walce z Pogonią Szczecin. Kristoffer Velde, który kilka minut wcześniej dopisał swoje 7. trafienie w rozgrywkach PKO BP Ekstraklasa w tym sezonie nie miał zamiaru okazać najmniejszego znaku litości i cieszyć się tym, co udało się już osiągnąć w tym meczu.

W 37. minucie spotkania wszedł z bardzo wysokim pressingiem na połowę Korony Kielce i jego wielki upór i oddanie grze z maksymalnym zaangażowaniem w grze popłaciło, gdyż zdołał wyłuskać piłkę od defensorów Korony i przejął piłkę w swoje posiadanie, co było doskonałym przykładem na tezę, jak bardzo zależy temu zawodnikowi na osiągnięciach zespołowych Lecha Poznań, gdy on jest w zespole i może dołożyć swoją cegiełkę do polepszenia gry Lecha Poznań. Kiedy piłka była już w jego posiadaniu po krótkiej chwili zastanowienia postanowił oddać piekielnie mocny strzał na bramkę Zapytowskiego i prawie sztuka zdobycia drugiej bramki w przeciągu pięciu minut od zdobycia pierwszej mu się powiodła, ponieważ jego strzał trafił w poprzeczkę. Strzał był na tyle mocny, ze w momencie uderzenia poprzeczka gospodarzy zatrzęsła się i można było mieć pewne podejrzenia, czy aby na pewno konstrukcja bramki jest przygotowana na atomowe strzały Norwega.

Lech Poznań był w tym spotkaniu bardzo poukładany i praktycznie pod każdym względem był zespołem przygotowanym w tym dniu na rywalizację z zespołem klasy światowej, z którymi już przyszło mu się mierzyć w tej edycji Ligi Konferencji Europy, natomiast dzisiejszy rywal, jakim był zespół Korony nie miał absolutnie żadnych argumentów w swoich rękach i musiał przyjąć porażkę z pełnym zrozumienie i pogodzeniem się z wyższością zespołu Lecha Poznań w tym spotkaniu, Po przebłyskach zespołu prowadzonego przez Kamila Kuzerę na początku jednym, na co było ich stać w pierwszej połowie był groźny strzał w wykonaniu Jakuba Łukowskiego, który przymierzył piłkę niecelnie, więc zagrożenie zostało sprowadzone do ziemi, a zespół Lecha Poznań mógł schodzić z wielkim spokojem na umyśle, że rozegrali pierwszą połowę meczu w perfekcyjny sposób i w zasadzie nie znalazłoby się nic, co można zarzucić zespołowi prowadzemu przez holenderskiego szkoleniowca Johna van den Broma. W drugiej połowie Lech Poznań postanowił nie spuścić z tonu i nadal próbował zarysować zwiększającą się z każdą minutą dominację i inicjatywę, której za wszelką cenę nie chciał wypuścić, tylko starał się jej chronić, jak najdokładniej. Zespołowa gra przyniosła efekt, który był kwintesencją niesamowicie zbudowanej i bardzo odpowiedzialnej gry Lecha Poznań.

Lech Poznań mógł dopisać drugą bramkę do swojego dorobku w tym spotkaniu, co jeszcze bardziej poprawiało i tak przyzwoite wyniki strzeleckie zespołu w tym sezonie. Swojego kolejnego gola w tej rundzie doczekał się zawodnik, który w zespole Johna van den Broma przeżywa swój najlepszy okres w dotychczasowej karierze, czyli Filip Marchwiński. Piłkę z wysokości środka boiska zagrał niezawodny tego dnia Kristoffer Velde, który wypatrzył dobrze ustawionego Filipa Marchwińskiego, który w doskonałym momencie postanowił ruszyć z wielką prędkością do piłki, aby swoim przemyślaną i wybiegającą na kilka kroków do przodu koncepcją uprzedzić rywali i jako pierwszy dopadł do zagranej piłki.

Filip Marchwiński zachował zimną krew, bardzo szybkim przełożeniem piłki z prawej do lewej nogi wyminął Marcela Zapytowskiego i pozostało mu tylko sfinalizować akcję oddając strzał na pustą bramkę opuszczoną uprzednio przez golkipera drużyny z Kielc. Zanim Filip Marchwiński zbliżył się do bramki z zamiarem zagrania piłki do bramki jeden z zawodników Korony chciał jeszcze rzutem na taśmę uchronić swój zespół przed stratą drugiego trafienia i ofiarną interwencja powstrzymać przed strzałem Marchwińskiego, ale zamiar zatrzymania młodego zawodnika Kolejorza skończył się tylko na zamiarach. Filip Marchwiński dołożył swoje piąte trafienie do swojego dorobku, a co warto podkreślić, to fakt, że zawodnik, którego nominalną pozycją jest rozgrywający dopisał trafienie w trzecim meczu z rzędu, co jest dowodem na wysoką formę polskiego zawodnika.

Ciekawym eksperymentem, o który również zapytałem na konferencji prasowej Johna van den Broma i w rozmowie po meczu Michała Skórasia jest to, że Filip Marchwiński od momentu, gdy kontuzji wykluczającej go do końca sezonu doznał Mikael Ishak, to właśnie 21-letni wychowanek Lecha zajął jego pozycję i wywiązuje się z roli pomocnika przesuniętego na napastnika znakomicie, gdyż egzekwuje podania od kolegów i strzela bramki z wielką skutecznością, której mogą mu pozazdrościć inni napastnicy, których trapią problemy z wykańczaniem dogodnych sytuacji na dobycie bramki w meczu. Trzy minuty później zespól Korony Kielce mógł jeszcze bardziej odczuć pełną dominację i sprawowanie rządów w tym, co ma wydarzyć się na boisku, ponieważ Lech Poznań postanowił podwyższyć o kolejnego gola wymiar kary i powiększył zaliczkę do trzech bramek przewagi w meczu.

W 56. minucie Michał Skóraś popisał się znakomitą i wprawiającą w zachwyt umiejętnością do znajdywania najlepszych rozwiązań, ponieważ zdołał wypatrzyć wychodzącego na czysta pozycję Kristoffera Velde. Norweg z zimną krwią uderzył piłkę głową, a jego strzał był nie do obrony dla ofiarnie interweniującego Zapytowskiego, który w tym meczu dwoił się i troił, aby powstrzymywać strzały zawodników Lecha Poznań, ale w kluczowych momentach spotkania przynosiło to wymierne efekty. Młody bramkarz Korony Kielce miał okazję wykazać się swoimi umiejętnościami i zwinnością na bramce w dalszej części meczu.

W 63, minucie spotkania Skóraś uderzał na bramkę Zapytowskiego, a golkiper ni mogący liczyć na zablokowanie strzału przez defensorów Korony Kielce musiał rzucić się do piłki i ją przechwycić we własne ręce. Chwilę później musiał sprawdzić swoją zwinność i wyciągnąć się do piłki, aby nie dopuścić do utraty bramki po strzale Niki Kwekweskiriego, który chciał zapolować na własne trafienie w tym meczu.

W 75, minucie na bramkę Zapytowskiego uderzał jeszcze Marchwiński, który chciał jeszcze dorzucić coś od siebie w tym meczu i podwoić swój dorobek strzelecki. Strzałów na barmkę było naprawdę wiele i zdawało się, ze dopóki sędzia nie zagwiżdże i ogłosi wszem i wobec, że spotkanie dobiegło końca, to ten ostrzał będzie trwał bez końca. Lech Poznań zagrał bardzo dobrą piłkę w tym spotkaniu i nie pozostawił wątpliwości, ze ten sezon może zakończyć się dla nich z wielkim happy-endem, gdyż walka o trzecią lokatę wciąż trwa i przynajmniej do jutrzejszego spotkania Pogoni Szczecin z Górnikiem Zabrze.

Korona Kielce stoczy swój ostatni mecz z Widzewem Łódź na wyjeździe, a wynikiem, który oddaliłby wszelkie obawy dotyczące możliwości spadku byłaby wygrana w Sercu Łodzi. Lech Poznań zagrał bardzo ciekawą i porywającą piłkę, a możliwość oglądania jego spotkań na żywo w Ekstraklasie i w europejskich pucharach w Lidze Konferencji Europy było wielką przyjemnością i prawdziwym „pożywieniem” dla oka, które żąda od uważnych kibiców piłki na wysokim poziomie, a zespół Lecha Poznań wtym spotkaniu to zapewnił.

Lech Poznań wskoczył na podium. Korona Kielce nadal walczy o utrzymanie. Kristoffer Velde jest w niesamowitej formie strzeleckiej

Adres

03-711 Warszawa

Kontakt

polskifutbol24@gmail.com

Menu

 

Podpowiedź:

Możesz usunąć tę informację włączając Plan Premium

Ty też bez problemu stworzysz stronę dla siebie. Zacznij już dzisiaj.