W hicie 30 kolejki Fortuna 1 Ligi drużyna ŁKS-u Łódź podejmowała na własnym stadionie Wisłę Kraków. Oba zespoły przystępowały do tego meczu z jednym celem, a jest walka o awans do Ekstraklasy. „Rycerze Wiosny” bo właśnie taki ma przydomek drużyna z Łodzi pokonała 3:2 Białą Gwiazdę. Pięć bramek na polskich boiskach na wysokich szczeblach rozgrywkowych jest bardzo rzadkim widokiem. Jako redakcja Kierunek Sport mieliśmy możliwość podziwiać tę piłkarską ucztę.
Pierwsza połowa była najbardziej emocjonująca, z tego względu, że padły w niej aż cztery trafienia. Wynik spotkania otworzył Piotr Janczukowicz, dla którego było to już szóste trafienie w obecnym sezonie. Fantastycznym podaniem do niego popisał się Michał Trąbka. Wtedy to napastnik ŁKS-u wygrał najpierw z Josephem Colleyem a następnie ograł Igora Łasickiego i pewnym strzałem pokonał bramkarza przyjezdnych. W 26 minucie podopieczni Radosława Sobolewskiego odpowiedzieli i mieliśmy remis na tablicy wyniku po fatalnym błędzie bramkarza łódzkiego zespołu. Wydawało się w początkowej fazie, że Alexander Bobek ma sytuację pod kontrolą, wychodząc pewnie, ale nadział się później na kolegę z drużyny oraz rywala i wypuścił futbolówkę z rąk. Kolejne minuty były zdecydowanie lepsze w wykonaniu Białej Gwiazdy. Efektem było wyjście na prowadzenie po trafieniu najlepszego strzelca ligi Luisa Fernandeza, który będąc na lewej stronie boiska, uderzył zza trzech obrońców. Jednak to nie był koniec strzelania w pierwszej części gry. W 40 minucie obrońca Wisły, Joseph Colley postawił przysłowiowy stempel na nodze rywala w polu karnym. Sędzia Daniel Szymański, który był blisko tej akcji, nawet się nie zawahał i pokazał na wapno. Okazję z jedenastego metra świetnie wykorzystał Pirulo. Do 45 minuty mieliśmy wynik 2:2. Jednak w takim meczu remis nie zadowalał ani jednej, ani drugiej drużyny. Po przerwie przyjezdni spuścili z tonu. U piłkarzy trenera Sobolewskiego było widoczne osłabienie fizyczne. Zaś gospodarze czekali tylko na swoje szanse z kontrataków. Pierwsza z nich nadarzyła się w 53 minucie, kiedy to Michał Mokrzycki zagrał piękne podanie do Bartosza Szeligi a ten trafił na 3:2. Zawodnicy krakowskiej drużyny ruszyli jeszcze do odrabiania strat, jednak to ŁKS był groźniejszy w swoich kontratakach. W końcowej fazie meczu mieli oni 3 dogodne sytuacje, ale żadnej z nich nie potrafili zamienić na gola. Finalnie więc trzy punkty zostały w Łodzi. ŁKS Łódź jest już o krok od powrotu do najwyższego szczebla rozgrywkowego w Polsce.